Po tym jak wychodzenie opóźniło nam się o 30 minut, będąc już po drugiej stronie drzwi usłyszałam głośne rozgniewane „O NIE! NIE IDĘ! ON MNIE KOPNĄŁ!!!”
W głowie wyświetlały mi się kolejno różne scenariusze:
A) siadam na klatce schodowe i płacze. Może panowie robiący remont na górze zmiłują się nade mną i na taczkach wywiozą moje dzieci do szkoły
B) szarpię obu za ręce, a ich ręce wydłużają się i biegnę z nimi do samochodu trzymając ich jak balkoniki a oni powiewają na wietrze, są leccy i łatwo nimi sterować
C) jednego szarpię, żeby nie wymyślał wymówek, na drugiego krzyczę, że nie wolno kopać brata, że przez niego jeszcze bardziej się spóźniamy i że w ogóle z jednym i drugim nie da się żyć
D) pochylam się nad obolałym człowiekiem z kopniętą nogą, pytam czy pomoże mu jak przyłożę w bolące miejsce swoją zimną rękę.
Przyjmuje propozycje. Słucham, jak mówi, że go boli. Odpowiadam, że słyszę, że było to bolesne. Drugiego proszę, żeby dał nam chwilę, że wysłucham go jak pomogę pierwszemu zejść po schodach. Zgadza się. Dziękuję mu. Jak jesteśmy na dole opowiada, że kopnął, bo tamten rzucił jego plecakiem. Kiwam głową na znak, że słucham. Pytam, czy chcieliby usłyszeć jak to jest dla mnie. Opowiadam o tym, że ważne jest dla mnie rozwiązywanie konfliktów i trudnych sytuacji, w sposób pokojowy czyli bez używania siły, bo to jest świat o jakim marzę, w którym w domach nie bije się dzieci, w którym dorośli się nie biją, tylko znajdują inne sposoby wyrażania swojego gniewu i znajdowania rozwiązań trudnych sytuacji.
Wybieram D. Jest jak wisienka na torcie całego poranka.
WISIENKA NA TORCIE