To ja. Od pół godziny siedzę pod schodami. Obok Szy i jego wkurzenie i frustracja.
– Pieprzona winda! – mówi
– Pieprzone iPady, internety i minecrafty – myślę.
I puszczam tę myśl. Jak za nią pójdę, nie będę przy nim. Trudno mi przy nim być, bo towarzyszy mi moja własna złość. Oddycham. Pełen miłości i ciepła wdech. Pełen miłości i ciepła długi wydech. Bardziej jesteśmy niż mówimy. Powoli wychodzimy z kanciastości w miękkość, ze sztywności w elastyczność. Teraz łatwiej szukać rozwiązań.
WINDA


