To był intensywny dzień. Intensywny czasowo, wróciliśmy do domu po 20:00 – chłopaki po wizycie u mechanika, dziewczyny po wizycie u konia. Najpierw moje kolana zaanektował Leon utrudniając mi pochłanianie śniadanioobiadokolacji, do tego Szymon sprawił, że jedzenie prawie utknęła mi w gardle wypowiadając zdanie:
– Nie idę jutro do szkoły.
– Acha, a o co chodzi? – wykrztusiłam i słowa i cząstki jedzenia
– Bo ja nie mam czasu na robienie swoich rzeczy.
– Słyszę, że chciałabyś mieć większy wpływ na to, co się zadzieje danego dnia?
– Tak, chcę z So obejrzeć Johnny’ego English’a, a teraz jest za późno.
– Chciałbyś znaleźć czas na film z Sonią?
– Nie znaleźć, teraz chcę go oglądać.
Włącza się So, która siedziała obok przy stole.
– Ja teraz nie będę oglądać filmu. Prezentację na francuzki robię!
Myślałam, że pozamiatane. Myliłam się. Szy kontynuował.
– I chcę pobudować z klocków lego.
– I co możesz z tym zrobić?
– Mogę teraz.
– Też tak to widzę.
Poszedł budować. Po jakimś czasie dołączyłam do niego. Pokazywał mi budowle i swój punkt widzenia na pójście do szkoły następnego dnia.
– Bo wiesz, pójdę i nie będę miał czasu pograć.
– Czy chodzi Ci o to, żeby znajdować też czas na działania, które Cię interesują, takie jak granie?
– Noooo.
– A może jest taka możliwość, żebyś poszedł do szkoły i żeby też zaplanować czas na grę?
– To może obudzisz mnie wcześniej i pogram trochę rano?
– Dobra. To o której wcześniej Cię obudzić?
– Tak pół godziny.
– Ok.
Jakie tu potrzeby ze sobą gadały? Pobawimy się w potrzebo-detektywa?
NIE IDĘ JUTRO DO SZKOŁY