Jeden strzelił drugiemu gumką i trafił w oko.
Ten strzelony się rozpłakał, bo cholernie go bolało oko. Strzelający schował się, bo wystraszył się, tego co się wydarzyło.
Jeden potrzebował ukojenia w bólu fizycznym, drugi ukojenia w bólu mniej namacalnym i oczywistym.
Umieć zobaczyć obu.
– Boli Cię oko. Chodź przytulę Cię, ok?
– Wystraszyłeś się tego, co się stało? Chcesz sprawdzić czy z jego okiem jest ok?
Czemu tak, a nie opierdziel i kara dla strzelającego? Bo obaj by na tym stracili.
Widzę i znam z autopsji, że jak komuś zrobię krzywdę, to wcale nie potrzebuję, żeby jeszcze trzecia osoba mi o tym mówiła. To, czego potrzebuję, to możliwość wygadania się osobie, która nie będzie oceniała mojego zachowania (ja sama świetnie sobie z tym radzę i często jestem dla siebie nabardziej srogą sędziną). Potrzebuję rozmowy, w której będę mogła dotrzeć do swoich potrzeb i takich strategii zadbania o siebie, które jednocześnie będą uwzględniały tę drugą osobę.
Z chłopakami wybrałam też zaopiekowanie się i jednym i drugiem. Stało się tak, bo miałam zasoby, moje własne potrzeby były zaspokojone. Pamiętałam też o tym, że obrona jednego przed drugim negatywnie wpłynie na ich relacje. Sprawi, że nie będzie równa. Temu, który dostał przyklei rolę ofiary, odbierze moc i sprawczość zadbania o siebie – czyli powiedzenia temu, który strzelał, że go bolało i że tak nie chce. A tego, który strzelił ustawi w roli sprawcy, sprawi, że poczuje się potraktowany niesprawiedliwie przez osoby, którym rzeczywiście niczego przykrego nie zrobił.
JEDEN STRZELIŁ, DWÓCH BOLAŁO


