Szy siedzi na kanapie. W rękach trzyma iPada.
Słyszę moje serce, które zaczyna walić mocniej, niż zwykle. Skóra na twarzy napina się. Wstrzymuję oddech. Po głowie szaleje gadzina podpowiadając:
– co on nie ogarnia, że teraz trzeba wychodzić, że to nie jest czas na ekrany.
– zębów nie umył, a na iPada to zawsze ma czas.
– No nie wyrobię się z tym tłumaczeniem, jak to wychodzenie będzie tyle trwało.
Pogłaskałam gadzinę oddechem. Mogłam pomyśleć o czym są te myśli, o jakich potrzebach mówi ta frustracja, zniecierpliwienie, krytyka?
Wyszło, że o takich:
– przewidywalności, struktury – że rano priorytetem jest wyjście
– łatwości – chcę żeby pamiętał, żebym ja mogła skupić się na innych rzeczach
– dotrzymywanie umów
Przechodzę do wyrażenia siebie:
– za 8 minut chcę wyjść z domu.
– ale ja chcę teraz pograć. Nigdy nie ma mam na to czasu.
Jaszczura znowu wychodzi. Głośniej niż przed chwilą mówię:
– teraz jest czas na umycie zębów i wyjście z domu, na granie też jest czas i nie jest to ten czas teraz.
– nie idę do szkoły.
W oczach nam wielkie znaki zapytania.
– nie idę, bo na mnie nakrzyczałaś.
– przyjdę za chwile. Idę pozbierać myśli.
Robię kolejną pauzę.
Kiedy wracam Szy siedzi na balkonie na krześle zwinięty w kłębek.
– chcę już wychodzić. Mam wielkie tłumaczenie do zrobienia i materiały do spotkania z rodzicami do przygotowania. Rano pracuje mi się najlepiej dlatego zależy mi żeby już wyjść.
– o nie, ja nie idę!
– chciałbyś mieć teraz czas na granie? I żebyś mógł decydować co robisz ze swoim czasem?
– nie! Chciałbym, żebyś na mnie nie krzyczała.
– chciałbyś, żebym mówiła spokojniej?
– tak. I nie pójdę do szkoły, bo nakrzyczałaś na mnie.
– myślę o tym, co wspiera mnie żebym mówiła spokojnie. Chcesz wiedzieć?
Cisza.
– czuję spokój, kiedy wiem, że od poniedziałku do piątku mam czas na pracę i mogę wywiązać się z umowy. A jak Ty masz z umowami?
– są po to, żebym jak się umówię nie był sam i nie nudził się czekając.
– w szkole też jesteśmy umówieni, że przywozimy dzieci na określony czas.
– ale tam jest dużo dzieci i nikt się nie nudzi jak ja nie przyjadę.
– trudno mi tu siedzieć i gadać, bo ciągle wracam myślami do tej pracy, którą mam zrobić.
– to ty sobie rób, a ja zostanę.
– nie zgadzam się na to rozwiązanie i chcę już jechać z Wami do szkoły.
– nie jadę, bo będziesz na mnie krzyczała.
– chcesz mieć pewność, że będę mówiła cicho i łagodnie?
– mhm.
– chodźmy już.
Wychodzimy z balkonu zostawiając ten temat tam.
Chcę się z tego doświadczenia nauczyć i zapamiętać, że zatrzymywanie się, kiedy przychodzi napięcie służy mi. Mam więcej energii do działania po takiej rozmowie, niż po awanturze. I czuję się komfortowo wracając myślami do tej rozmowy. Nauczyłam się też, że druga strona może usłyszeć krzyk w podniesionym i zmienionym napięciem głosie. Dla mnie to były wyżyny opanowania. I obie te perspektywy są prawdziwe.
I JAK TO SIĘ SKOŃCZYŁO?