– mamo, przyjdziesz? Bo Leon chce wejść na naszą platformę, ale nie umie zejść.
– tak, przyjdę. Dajcie mi 5 minut na skończenie rozmowy.
Idę pod drzewo, na którym powstaje platforma.
– Jestem. O widzę, że już schodzisz.
– On jeszcze nie wszedł. – mówi z góry Szy
– Bo ja nie umiem wejść. – mówi L.
– Poczekaj, zejdę i Ci pokażę. – proponuje Szy
Schodzi, żeby wejść raz jeszcze. Wchodząc opisuje, gdzie stawia kroki, czego się łapie.
– Chodź Leon! – zachęca już z góry brata.
Leon wchodzi. Robi to powoli. Dochodzi do ostatniego szczebelka z gałęzi.
– Teraz podnieś się na rękach i przytrzymaj gałęzi.
Leon podejmuje próby, po czym schodzi i ucieka na bok, gdzie kuca chowając głowę w ramionach. Drżą mu plecy. Podchodzę, kucam i delikatnie kładę rękę na jego rozdrganych plecach.
– Mogę Cię pogłaskać?
Kiwa głową.
– Nigdy tam nie wejdę. Jestem głupi! – wyrzuca drżące, pełne smutku i goryczy słowa.
– Bardzo chciałbyś tam być? Chciałbyś umieć tam wejść?
– Tak. Tam mogą wejść tylko inteligentne osoby, a ja nie jestem inteligentny.
– Słyszę Cię, słyszę Twój żal i frustrację.
Plecy Leona staje się miękkie, czuję pod ręką jak rozpuszcza się napięcie. Milczymy jakiś czas. Oddycham powoli i głęboko wysyłając mu miłość z każdym wdechem i wydechem.
– Chcesz usłyszeć jak ja to widzę?
– Mhm.
– Widzę, że bardzo chciałbyś być tam na górze. I że jeszcze nie wiesz jak to zrobić.
– Bo nie jestem inteligentny.
– Dla mnie tak nie jest. Dla mnie jesteś chłopcem, który jest trzy lata młodszy od chłopców, którzy tam stoją.
Leon wstaje, prostuje się. Podchodzi do Szy, który stara się przybić jeszcze jeden szczebelek.
Patrzę na tę scenę, tak żeby na długo zapamiętać ten moment, w którym starszy szuka sposobu na wsparcie młodszego. Chcę o niej pamiętać w chwilach zwątpienia, frustracji kolejnym konfliktem, kłótnią, obelgą.
W końcu mówię, że już idę.
– A za ile godzin wrócisz? Bo będę chciał spróbować jeszcze raz.
BRACIA W SZKOLE